Po siedmiu latach niespodziewanie na komendę policji w Kole zadzwonił 57-letni Krzysztof T. powiedział, że zabił 74-latkę w lutym 2016 r. Aż trudno uwierzyć kim okazał się morderca. Mężczyźnie grozi kara dożywotniego więzienia.
Do zabójstwa w Kole doszło w lutym 20p16 r. w domu na ul. 3 Maja w Kole. Ciało 74-latki w kałuży krwi z rozbitą głową znalazł członek rodziny ofiary. Kobieta mieszkała sama. To było zabójstwo.
Ciało znaleziono w piwnicy. Morderca uderzał w głowę młotkiem lub tłuczkiem do mięsa. Narzędzia zbrodni jednak nie odnaleziono.
Zamordował 74-latkę w Kole
Policja wtedy zatrzymała syna zamordowanej 74-latki. Miał krew na sobie. Okazało się, że nie była to krew matki. W rezultacie sprawca nie został ustalony. Morderca pozostał na wolności.
Niespodziewanie pod koniec maja br. do komendy policji w Kole zadzwonił mężczyzna. To był syn ofiary. Powiedział, że to on zamordował matkę. Od razu został zatrzymany.
57-latek usłyszał zarzut zabójstwa. Krzysztof T. w 2016 r. wrócił do Polski z Danii. Matka wpuściła syna do domu. Wtedy syn miał ją zepchnąć ze schodów i zatłuc młotkiem lub tłuczkiem. Narzędzie zbrodni morderca wrzucił do rzeki koło obwodnicy Koła.
Jak mówił Krzysztof, zamordował matkę żeby przejąć jej cały spadek. Sprzedał dom mamy. Pieniądze dał swojej byłej już partnerce.
Niespodziewanie Krzysztof odwołał swoje zeznana oraz przyznanie się do zabójstwa matki. Siedzi za kratami i grozi mu dożywcie.