Do niebezpiecznej sytuacji doszło na Białołęce. Odwodnione niemowlę zostało zabrane karetką do szpitala. Policjanci zatrzymali nieodpowiedzialnego ojca dziecka. Usłyszał zarzut. W tej sprawie przesłuchana została również matka chłopczyka. O sprawie policjanci powiadomili też sąd rodzinny.
Przed kilkoma dniami, kilka minut po godz. 18.00, na Białołęce przechodzień usłyszał płacz małego dziecka dobiegający z zaparkowanego na końcu drogi osiedlowej samochodu. Pojazd miał wyłączony silnik. W środku nie było żadnej dorosłej osoby, a szyby w przednich drzwiach były uchylone na kilka centymetrów.
Mężczyzna zauważył, że na tylnym siedzeniu znajduje się fotelik, a w nim zapłakane i spocone dziecko. Po chwili do pojazdu podeszły inne osoby. Jedna z kobiet zdołała wsunąć rękę przez uchylone okno i otworzyć drzwi. Ponieważ dziecko było bez opieki, świadkowie zatelefonowali pod numer alarmowy.
Temperatura na zewnątrz wynosiła około 35 stopni, było duszno i parno, samochód stał w nasłonecznionym miejscu, wewnątrz nie było żadnego cienia.
Policjanci, którzy po kilku minutach zjawili się na miejscu, wezwali pogotowie. Próbowali ustalić opiekunów dziecka, jednak żadna z obecnych na miejscu osób, nie widziała nikogo w pobliżu auta. Po sprawdzeniu pojazdu w bazie danych policjanci ustalili jego właściciela. Próbowali telefonicznie się z nim skontaktować, jednak bezskutecznie.
Ratownicy medyczni stwierdzili, że dziecko ma objawy odwodnienia. Zdecydowali, że musi trafić do szpitala. Lekarz zdecydował, że chłopczyk musi zostać na obserwacji.
Dzielnicowi, którzy zjawili się przy ulicy Marywilskiej również zajęli się poszukiwaniem opiekunów dziecka. Kilkanaście minut po 19.00 do samochodu podbiegł zdenerwowany mężczyzna, jak się okazało, ojciec dziecka. 40-latek tłumaczył powody pozostawienia synka w samochodzie. Chwilę po nim zjawiła się również matka dziecka.
Policjanci zatrzymali 40-letniego ojca do czasu wyjaśnienia sprawy. Dalej czynności w tej sprawie prowadzili dochodzeniowcy. Następnego dnia przesłuchali matkę dziecka.
Na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego, w którym kluczowe znaczenie miały zeznania świadków, policjanci przedstawili 40-latkowi zarzut dotyczący narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozić mu za to kara od do 5 lat więzienia. Funkcjonariusze powiadomili sąd rodzinny i nieletnich.