Reklama samochody.pl

Byli jak bestie. Stach uderzał dziewczynkę młotkiem w głowę. Potem z jej matką utopił Sandrę w szambie

Dwuipółletnia dziewczynka płakała, bo była głodna. Pijana matka nic sobie z tego nie robiła. Upity Stach chciał seksu z Magdaleną. Zdenerwowany płaczem uciszył malutką dziewczynkę uderzeniami kołkiem w głowę. Potem z pijaną matką wrzucili dziecko do wózka i wywieźli na zewnątrz. Tam wrzucili maluszka do szamba i wrócili do domu. Sandra utonęła w fekaliach.

Do tragedii doszło marca 2008 r. w starej chałupie w Przewozie. Mord relacjonowały wszystkie media. To było bestialstwo, którego nitki nie mógł zrozumieć.

Kacperek chciał ratować siostrę

Po wsi Przewóz biegł mały chłopczyk. To Kacperek, braciszek zamordowanej dziewczynki. Wbiegło do jednego z domów i zaczął mówić, że „pan bije Sandrę”. Do starej kuźni, w której mieszkał Stach, poszła z Kacperkiem jedna z zaniepokojonych sąsiadek. Nie została wpuszczona do domu. Wezwano policję.

Funkcjonariusz, który dotarł na miejsce nie zastał dziecka. Magdalena spała pijana. Stach również był mocno upity. Dopiero po chwili dokonano makabrycznego odkrycia. W szambie pływały półnagie zwłoki maleńkiej Sandry.

Kilka dni później, prokurator Krzysztof Pieniek, dziś zastępca Prokuratora Rejonowego w Świebodzinie poinformował, że sekcja zwłok wykazała, że dziewczynka w chwili wrzucania do szamba jeszcze żyła. Utopiła się w fekaliach.

Pokazał jak wrzucił Sandrę do szamba

W dniu odkrycia zwłok dziecka zatrzymano Stacha i Magdalenę. Magdalena to matka zamordowanej dziewczynki. Stach był jej konkubentem, z którym sypiała i piła alkohol. Oboje byli alkoholikami. Pili od lat. Stach przez wódkę stracił rodzinę. Magdalena dla dzieci nie stworzyła nawet namiastki domu.

W dniu zatrzymania Stach i Magdalen byli mocno upici. Prokurator z przesłuchaniem czekał do ich wytrzeźwienia. W miejscu zbrodni odbyła się wizja lokalna. Oboje przyznali się do okrutnego mordu. Ze szczegółami opowiedzieli jak Sandra została ogłuszona kołkiem. Stach pokazał jak wywieźli dziecko wózkiem na drewno na zewnątrz. Trzymając lalkę w rękach dokładniej pokazał jak wrzucił dziecko do szamba.

Ruszył proces

Ruszył długi proces. W listopadzie 2008 r. podczas rozprawy została odtworzona wizja lokalna. Oskarżeni odwołali jednak swoje wcześniejsze zeznania. Magdalena tłumaczyła się tym, że była pijana i spała. Dlatego nie pamiętała przebiegu makabrycznego zdarzenia. Mało tego. Oskarżyła policjantów oraz przesłuchującego ją prokuratora o wymuszenie biciem przyznania się do winy. Kłamała.

 

Kilka razy płakała wchodząc na salę sądową. Podczas jednej z rozpraw przeprosiła swoją matkę za to, co zrobiła. Kiedy indziej wykrzyczała „niech nie dożyję roku jak to zrobiłam”.

Stanisław niemal zawsze milczał. Siedział spokojnie. W więzieniu zaczął nawet pisać wiersze. Wysłał list do sądu. Tłumaczył w nim, że nie wie, co zrobił. Wyjaśniał, że kołkiem chciał… odgonić psa od jedzenia. Podczas jednej z rozpraw wyjaśniał, że do pomieszczenia w kuźni wbiegły psy. Jadły resztki jedzenia z podłogi. To go zdenerwowało. „Rzuciłem kołkiem, zobaczyłem po chwili krew”. Sugerował, że może wtedy uderzył Sandrę. Mówił, że nie chciał jej zamordować.

Dlaczego?

Z powodu nadużywania alkoholu oraz fatalnych warunków w domu sąd ograniczył Magdalenie władzę rodzicielską. Świadkowie w sądzie opowiadali, że o dzieci jednak dbała. Dziwili się temu, dlaczego nie zareagowała, kiedy Stach uderzał Sandrę. Nie potrafili zrozumieć dlaczego razem z nim wywiozła dziecko i wrzuciła do szamba. Dlaczego pozwoliła na to.

Stach również nie miał złej opinii. Ludzie mówili o nim, że to spokojna osoba. Nawet kiedy był pijany to nikogo nie zaczepiał. Nie atakował nigdy dzieci.

Adwokaci oskarżonych obronę oparli na chorobie alkoholowej Stacha i Magdaleny. W przypadku Stacha sugerowali, że doszło do nieodwracalnych zmian na tle psychicznym spowodowanych nadużywaniem alkoholu. Obrońca Magdaleny sugerował, że kobieta w dniu mordu miała bać się Stacha, dlatego nie zareagowała, tylko mu pomogła.

Mowy końcowe

Mowa końcowa prokuratora Pieńka pokazała piekło jakie spotkało 2,5-letnią Sandrę. Sandra płakała. Mężczyzna uderzył dziecko kołkiem w głowę. Trzymał dziewczynkę za rękę i wiszącą bił jak w worek. Maleńka Sandra jeszcze żyła. Stach z Magdaleną włożyli ogłuszone i zakrwawione dziecko do drewnianego wózka. Wywieźli maleńką dziewczynkę na podwórko.

Stach odsunął wieko zakrywające wlot do szamba. Sandra została wrzucona. Umarła topiąc się w fekaliach. – Odebrano najwyższą wartość, życie. W tym przypadku zbrodnia jest jeszcze większa, bo zamordowano dziecko – zaznaczał wyraźnie prokurator Pieniek. Podkreślił, że nie było to zwykłe zabójstwo na melinie. Powiedział, że ofiara to mała, zaledwie 2,5-letnia dziewczynka, która nie poznała smaku życia.

Dla Stacha prokurator zażądał dożywocia, dla Magdaleny 25 lat więzienia. – Wywożąc dziecko wózkiem do szamba, godziła się na zbrodnię. Nie rzuciła się ratować swojego dziecka, jak zrobiłaby to z pewnością każda inna matka – mówił w sądzie prokurator Pieniek.

Wyrok

Wyrok zapadł 9 grudnia 2009 r. Sąd uznał oskarżonych winnymi zbrodni. Stach został skazany na karę 25 lat więzienia, Magdalena usłyszała wyrok 15 lat pobytu w więziennej celi. Skazani decyzję sądu przyjęli bez emocji.

Stach jak zawsze stał z kamienna twarzą. Nie drgnął mu nawet policzek. Magdalen nie mrugnęła nawet oczami słuchając wyroku. Nie zareagowała nawet kiedy sędzia mówiła ile ciosów kołkiem zadano jej córeczce. Nie zaszlochała kiedy słyszała o tym jak wywoziła własną córeczkę w wózku na drewno.

Sędzia podkreśliła, że najbardziej bohatersko zachował się braciszek zamordowanej dziewczynki. Mały Kacperek widząc co się dzieje biegał po wsi szukając pomocy.

W październiku 2010 r. Sąd Apelacyjny w Poznaniu podtrzymał wyroki dla dzieciobójców orzeczone przez sąd w Zielonej Górze.

Poprzedni artykułNieprzytomny mężczyzna. W akcji strażacy oraz śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego
Następny artykułVolkswagen roztrzaskał się o barierki w Wolsztynie (ZDJĘCIA)