Sulechowscy policjanci zatrzymali mężczyznę, który zastrzelił psa na ulicy Przemysłowej. To sąsiad poszkodowanych. Mężczyzna strzelał z wiatrówki, a wszystko widziały dzieci. Grozi mu kara do 3 lat więzienia.
Do szokującego zdarzenia doszło w piątek, 9 grudnia, w Sulechowie. O godz. 9.50 mieszkaniec ulicy Przemysłowej wyszedł z psem na spacer. Po otwarciu bramy pies wybiegł na dróżkę między posesjami. Pies po chwili pobiegł w stronę kur, które były za blokiem obok domu. – Tylko obszczekał kury, cały czas psa widziałem – mówi właściciel psa.
Koka padła na stopach właściciela
Nagle mężczyzna usłyszał huk. – Pies zaczął piszczeć. Przybiegł do mnie usiadł mi na stopach – mówi właściciel psa. Po chwili mężczyzna zobaczył krew lecącą psu. – Po chwili Koka położył mi się na stopach i padła – relacjonuje wstrząsające chwile właściciel psa. Zszokowany właściciel mówił do Koki, ale ona niestety już nie oddychała. Na szyi miała widoczną ranę po strzale. W dodatku wszystko widziały dzieci.
Po chwili mężczyzna dostrzegł sąsiada, który schował się. Na miejsce została wezwana policja. Przyjechali policjanci z Sulechowa oraz technicy z Zielonej Góry. Długo pracowali na miejscu tragedii. – Na przesłuchanie został zabrany sąsiad, którego zauważyłem – opowiada nam właściciel zastrzelonego pieska. Mężczyzna również pojechał złożyć zeznania na sulechowski komisariat.
Sulechów. Zastrzelił psa
67-letni mężczyzna podczas przesłuchania przyznał się do strzelenia w kierunku psa. Podczas przeszukania policjanci znaleźli broń, śrut oraz lotki. Zatrzymany powiedział policjantom, że nie chciał zastrzelić zwierzęcia, a jedynie je wystraszyć. Był zdenerwowany ponieważ wielokrotnie zwracał uwagę właścicielowi psa, że ten wypuszczony bez opieki załatwia się przed garażem mężczyzny, który zmuszony był sprzątać po nie swoim zwierzęciu.
– To sąsiad strzelał do naszego psa. Tłumaczy się tym, że nasz pies załatwiał się na jego posesji, na co nam zwracał nawet uwagę. Kłamie. Nigdy nic nam nie powiedział – mówi zrozpaczona i oburzona właścicielka Koki. Kobieta dodaje, że to nie była prywatna posesja, tylko teren za blokiem, nawet bez ogrodzenia.
– Mówi, że chciał tylko psa postraszyć. Mam teraz obawy, bo skoro w biały dzień zabił psa, może wyjdzie i zacznie strzelać w nas, w dzieci. Nie wiadomo co odbije psycholowi mam nadzieję, że nie dostanie wyroku w zawieszeniu tylko pójdzie za to siedzieć – mówi właścicielka Koki.
Sprawą zajmuje się sulechowska policja. Mężczyźnie grozi kara do 3 lat więzienia. 67-letni mieszkaniec Sulechowa decyzją prokuratora trafił pod dozór policji.