Skatowana przez 33-latka w jednym z domów w Niwiskach Lusi padała nocą. Nie dała rady mimo wysiłków weterynarzy, którzy robili co tylko mogli, że ja uratować. Odeszła w cierpieniu, miła tylko osiem miesięcy. Sprawca skatował sunię, bo weszła… na stół. Jak to zrobił? Powiedziała, że „szybko”. Nie przyznaje się.
Do tragedii doszło w piątek, 11 października, w jednym z domów Niwiskach. 33-latek wpadł w szał, bo 8-miesieczna, maleńka Lusi… weszła na stół. Skatował małego pieska. Zwyrodnialec wrzucił Lusi do kompostownik. Przykrył pieska warstwą ziemi, łodyg i liści w przekonaniu, że nie żyje. Był pijany. Sunia leżała w kompostowniku co najmniej 5 godzin, do godz. 19:00, może dłużej.
W ciężkim stanie trafiła do weterynarzy we Wrocławiu. Z uwagi na ból Lusi została wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej. Badanie tomografem wykazało centymetrowe wgniecenie kości czołowej z przemieszczeniem, pogruchotane kości zatoki czołowej i kości ciemieniowej. Siła z jaką była bita musiałaby być ogromna. Do tego doszedł obrzęk mózgu, krwiaki i ogromne ciśnienie wewnątrzczaszkowe.
Niestety mimo wysiłków weterynarzy Lusi nie przeżyła. Padła nocą. – Musimy jechać po zwłoki do Wrocławia i zabezpieczyć je do sekcji. Dziś też kolejny dzień walki i pracy naszej kancelarii o areszt tymczasowy dla sprawcy – mówi Izabela Kwiatkowska, szefowa Biura Ochrony Zwierząt w Zielonej Górze.
Teraz rusza walka o ukaranie sprawcy. Na pytanie jak uderzył Lusi powiedział, że „szybko”. Teraz się nie przyznaje. – Mamy 60 spraw karnych na biegu, dlatego mamy 60 tys. zł długu. Sprawa Lusi jest wyjątkowa w swoim okrucieństwie. Priorytetowa. Już nie zbieramy na ratowanie, lecz na przykładne ukaranie sprawcy. Bądźcie z nami do końca – apeluje I. Kwiatkowska.
Sprawą zajmuje się zielonogórska policja i prokuratura. 33-letnieg oprawca to osoba uzależniona od alkoholu, nie pracuje. Został zatrzymany przez policję w niedzielę, 13 października. – Liczymy na areszt dla sprawcy. Występujemy w sprawie jako oskarżyciel posiłkowy – mówi I. Kwiatkowska.