Reklama Toyota

Dramatyczna akcja ratunkowa. Strażacy robili co tylko mogli, żeby uratować maleńkie dziecko (RELACJA Z MIEJSCA WYPADKU)

O tragicznym wypadku do którego doszło wczoraj pod Lesznem mówi dziś cała Polska. W auto, którym jechała matka z trójką dzieci uderzył samochód kierowany przez 33-latka bez uprawnień i z sądowym zakazem kierowania pojazdami mechanicznymi. Mimo wysiłków nie udało się uratować życia 11-miesiecznego chłopca. Jedną z pierwszych osób, które pomagały poszkodowanym był Krzysztof Kędziora z Ponieca. Ten wypadek zapamięta do końca życia. Kiedy emocje opadły, w mediach społecznościowych, zmieścił apel, który warto przeczytać.

Jedną z pierwszych osób, które ruszyły z pomocą poszkodowanym był Krzysztof Kędziora z Ponieca, strażak OSP, ale też wykwalifikowany ratownik medyczny, a także czynny współpracownik naszej redakcji.

Do czasu przyjazdu służb, to właśnie on próbował  opanować sytuację na miejscu zdarzenia. – Jechałem właśnie do szpitala, do osoby z rodziny podrzucić potrzebne rzeczy. Widząc zatrzymane pojazdy pomyślałem – „pewnie wypadek”. Zjechałem na lewy pas i podjechałem do przodu. Zobaczyłem, że wyciąga ktoś dziecko z samochodu. Zabrałem apteczkę i pobiegłem pomóc, ktoś już dzwonił po pomoc…Ja zająłem się poszkodowanymi – relacjonuje Krzysztof Kędziora.

Ntępnie podszedł i wyznaczył osoby, które maja zająć się poszkodowanymi. – Byli naprawdę mocno poszkodowani. Widać było mnóstwo krwi i złamanych kończyn dolnych. Auto zaczęło się dymić z pod maski, więc wyznaczyłem kolejne osoby, które mają przynieść gaśnice i gasić auto, by nie przemieszczać matki z auta. Widziałem, że ma złamaną nogę, otwarte złamanie. Jej wyjście z auta mogłoby skończyć się tragicznie.

Poprosiłem kogoś by pilnował jej i nie pozwolił ruszać się z auta – relacjonuje Krzysztof Kędziora, który następnie podszedł do dwóch starszych chłopców. – Położyłem ich na swoich ubraniach i sprawdziłem w jakim są stanie. Mieli połamane nogi, młodszy uraz głowy i oczka. Przy młodszym została moja mama, przy starszym czuwała inną osoba.

Wtedy dojrzałem jeszcze jedno dziecko, na rękach jakiejś kobiety, która mówiła, że on nie oddycha – wspomina mieszkaniec Ponieca. – Z jeszcze dwoma osobami zaczęliśmy je reanimować – dodaje z wielkim trudem. Po około 9 minutach były już służby ratunkowe przejmując działania.

Kiedy emocje opadły Krzysztof Kędziora wystosował apel, który umieścił na w mediach społecznościowych. Chodziło o gapiów. – Widzisz wypadek, zatrzymujesz się, bierzesz apteczkę, gaśnicę, podręczny sprzęt, który może pomóc i biegniesz ratować poszkodowanych. Mnóstwo krwi, złamań, ludzkiego, w tym dziecięcego cierpienia. (…)

Chwilę później klęczysz nad umierającym 11 miesięcznym dzieckiem starając się uratować mu życie… TAK ŻYCIE… nie myślisz o niczym innym. No może o jednym – dlaczego inni tylko stoją i się gapią… dlaczego auta przejeżdżają obok i nie zatrzymują się by pomóc… Warto pomyśleć co myślało by się o innych gdybyś to Ty potrzebował pomocy a inni by stali, gapili się lub przejeżdżali obok – napisał na swoim profilu facebookowym i podziękował tym, którzy znaleźli w sobie odwagę.

  • Pragnę serdecznie podziękować tym, którzy ramię w ramię ruszyli pomóc widząc co się dzieje jak i również tym, którzy na komendę wręcz, poproszeni o pomoc przybiegli i pomagali, wykonywali swoje zadanie.

Jednego najmniejszego życia nie udało się uratować, ale może właśnie dzięki Wam pozostali żyją mimo licznych obrażeń. Szczególnie zapamiętam 14 latka, który wyróżnił się z tłumu, podszedł sam i zapytał czy może pomóc. Mimo mrozu oddał swoją kurtkę, by przykryć wyziębione poszkodowane dziecko. Chłopie wielkie dzięki – czytamy w opublikowanym apelu.

Przyłączamy się do apelu Krzysztofa – Widzisz wypadek? ZATRZYMAJ SIĘ, WEZWIJ POMOC I POMAGAJ JAK TYLKO UMIESZ!

 

tekst dzięki współpracy z portalem Gostyń24

Poprzedni artykułTo straszne. Sprawca tragicznego wypadku był pod wpływem narkotyków
Następny artykułRobotnicy podczas prac uszkodzili gazociąg (ZDJĘCIA)