W sobotę, 16 stycznia, ratownicy GOPR ratowali kobietę w Masywie Babiej Góry. Turystka z grupoa kilku osób zdobywał szczyt w samej bieliźnie. Teraz przez „górskie morsowanie” w ciężkim stanie leży w szpitalu i walczy o życie. To ofiara nowej mody zdobywania gór w niemal bez ubrania.
Ratownicy dyżurujący na Markowych Szczawinach otrzymali zgłoszenie z CSR Szczyrk. Turyści w rej. Babiej Góry znaleźli leżącą w śniegu turystkę. Była ubrana tylko w spodenki, sportowy biustonosz i obuwie. Razem z innymi „morsami górskimi” tak ubrana próbowała zdobyć szczyt Babiej Góry. Była z grupą osób, które mimo skrajnie trudnych warunków pogodowych postanowiły zdobyć szczyt niemal bez ubioru. To nowa moda polegająca na chodzeniu po górach zimą wyłącznie w butach i szortach, bez bielizny termicznej, długich spodni, swetra, czy kurtki.
Na pomoc ruszyli ratownicy GOPR. Kobieta była w stanie głębokiej hipotermii, z widocznymi odmrożeniami, przytomna, ale bez logicznego kontaktu, ubrana przez turystów w ich prywatną odzież, została dodatkowo zabezpieczona termicznie wyposażeniem ratowników.
Ratownicy w bardzo trudnych warunkach (wiatr 85 km/h, temperatura odczuwalna -20 stopni) rozpoczęli sprowadzanie poszkodowanej w głębokim śniegu zapadając się po pas, z pomocą turystów. Kobieta została przekazana karetce pogotowia ratunkowego. Temperatura jej ciała wynosiła 25,9 stopni Celsjusza. Kobieta przeżyła, ale leży w szpitalu w ciężkim stanie z odmrożeniami wszystkich kończyn.
Ratownicy odradzali poruszanie się w kierunku szczytu napotkanym turystom. Mimo to, turyści zdecydowali się iść w stronę Babiej Góry. Po 30 minutach nie byli w stanie poradzić sobie na trasie, dlatego zdecydowali się wezwać pomoc. Dotarli do nich ratownicy Sekcji Babiogórskiej zadysponowani do poprzedniej wyprawy, którzy bezpiecznie sprowadzili ich na Przełęcz Krowiarki. Grupa nie była jedyną, które tego dnia zbagatelizowała ostrzeżenia.