W poniedziałek, 26 czerwca, przed zielonogórskim sądem okręgowym ruszył proces dotyczący zabójstwa Danuty w Klenicy koło Zielonej Góry. Sznurkiem do podkaszarki udusił ją syn, Dominik G., a kiedy dusił za ramiona babcię trzymał wnuk Marcin G. Potem na taczce wywieźli zamordowaną do wcześniej przygotowanego dołu w szopce dla królików. Zasypali ciało i zalali betonem.
Był ostatni dzień świąt, 26 grudnia, ub.r. Danuta G. była w łazience. W tym czasie w pokoju czekał na nią aż wyjdzie syn Dominik (36 lat). Na dłoniach miał grube rękawiczki, a w rękach żyłkę do podkaszarki. Na babcię czekał też Marcin G. (26 lat).
Kiedy nieświadoma zagrożenia Danuta wyszła, zaatakowali. Marcin objął babcię i ścisnął tak, żeby nie mogła machać rękoma. Dominik wtedy zacisną na szyi żyłkę. Rękawiczki miały go ochronić przed wrzynaniem się żyłki w dłonie.
Morderstwo w Klenicy. Syn i wnuk zamordowali Danutę
Danuta charczała i uderzała stopami w podłogę. Nie walczyła. W końcu osunęła się bez życia na ziemię. Dominik jeszcze docisnął żyłkę na szyki matki i zawiązał pętlę. Chciał być pewien, że ją udusił.
Potem ojciec z synem wynieśli ciało Danuty z domu i taczką zawieźli do altanki z królikami. Tam był już wykopany kilka dni wcześniej głęboki dół. Danuta została wrzucona do dołu i zasypana ziemią. W tym czasie Marcin mieszadłem przygotował zaprawę do zalania miejsca ukrycia zwłok. Ziemia została zalana betonem.
Prokuratura oskarżyła ojca i syna o morderstwo Danuty. Dodatkowo usłyszeli zarzuty znęcana się nad Danutą. Grozi im dożywotnie więzienie.
Dominik przyznał się do zabójstwa matki
W sądzie pierwszy zeznawał Dominik. Przed aresztowaniem pracował jako operator wózka widłowego. Wykształcenie podstawowe, ojciec sześciorga dzieci. Powiedział, że będzie odpowiadał tylko na pytania sądu i swoich obrońców.
Przyznał się do zabójstwa matki. Zaczął jednak czytać z kartki, co szybko zauważył sąd. Zmienił swoje zeznani utrzymując, że udział syna w morderstwie był nikły. – Tylko kilka sekund trzymał babcię i ręce – mówił przed sądem. Z pomocą przyszedł dopiero po tym jak został przez ojca zawołany. Kiedy ojciec dusił matkę, on uciekł do łazienki. To ojciec zmusił go do wyniesienia ciała.
Marcin nie przyznaje się
Marcin technik elektryk z zawodu, nie przyznał się do zabójstwa babci. Nie chciał odpowiadać na pytania sądu. Nie podtrzymał swoich wcześniejszych zeznań. Zgodził się jednie z tym, co mówił podczas przesłuchania w obecności swojego adwokata.
Bez skruchy na twarz ani w głosie. Marcin mówił, że był w szoku po tym co zobaczył. Bał się ojca mordującego babcię, nawet zwymiotował w łazience.
Trzymał babcię tylko kilka sekund, bo jak mówił w sądzie „nie jestem mordercą”. – Mój klient przyznał się do stawianego zarzutu. Musi odpowiedzieć za swoje czyny jednak trzeba na sprawę patrzeć szerzej, mając na uwadze cały materiał dowodowy zebrany w sprawie w tym wzajemnie relacje między moim klientem a pokrzywdzoną – mówi mecenas Piotr Majchrzak obrońca Marcina.
Niejasności w zeznaniach
Sąd sprawnie wyłapywał niejasności w zeznaniach. Ojciec mówił, że syn trzymał babcię za ręce, kiedy on ją dusił. Syn natomiast powiedział, że objął babcię bokiem za tułów i ręce, żeby nimi nie ruszała.
Oskarżeni nie przyznali się do znęcania nad Danutą. Utrzymują, że to ona ich dręczyła i nie dawała spokojnie żyć. Chciała zwrotu darowizny domu.
Sąd pytał dlaczego więc nie poszli mieszkać gdzieś indziej. Na to pytanie syn zamordowanej Danuty nie odpowiedział.