W 2018 r. kobieta poszła na wizytę do jednego z salonów fryzjerskich w Gubinie (woj. lubuskie). Miała tam między innymi farbowane włosy. Po wizycie u fryzjerki zauważyła, że z jej włosami jest coś nie tak. Zaczęły się łamać i wypadać. – Klientka zdecydowała się na delikatne odświeżenie fryzury farbując i rozjaśniając włosy. Nie spodziewała się jak dramatyczne będzie miało to dla niej skutki – mówi mecenas Szymon Zioło z Zielonej Góry.
Fryzjerka widząc co się stało, sama od siebie, zaczęła dawać klientce za darmo bardzo drogie odżywki na włosy. Te jednak kompletnie nie pomagały. Spalone chemią włosy nadal łamały się i wypadały. Kobieta straciła niemal 80 proc. włosów. W efekcie zmuszona została ściąć włosy na bardzo krótkie i chodzić w czapce. – Sytuacja odcisnęła piętno na pewności siebie klientki, jej samopoczuciu oraz kondycji psychicznej. Doprowadziło ją to do utraty chęci na jakiekolwiek kontakty społeczne – wyjaśnia mecenas Zioło.
Sprawa trafiła do sądu. Wypowiedział się między innymi biegły. – Określił, że doszło do niewłaściwego zastosowania preparatów do malowania włosów. To spowodowało ich nieodwracalne zniszczenie – wyjaśnia mecenas Zioło.
Fryzjerka przed sądem broniła się tym, że klienta ma słabe włosy. W tym przypadku też wypowiedział się biegły. Uznał, że fryzjerka mając świadomość o słabości włosów klientki tym bardziej powinna zachować ostrożność podczas stosowania środków do farbowania włosów.
Sąd uznał, że winna zniszczenia włosów jest fryzjerka. – Sąd orzekł dla mojej klientki 10 tys. zł odszkodowania za zniszczone włosy – mówi mecenas Zioło. Wyrok nie jest prawomocny.