Ale historia. Operator drona wypatrzył topiącego się pod lodem wędkarza. Prawda była inna

Świebodzińscy policjanci otrzymali dramatycznie brzmiące wezwanie o tonącym mężczyźnie. Operator drona zauważył osobę, pod którą zarwał się lód. Do akcji ratunkowej zaangażowano wiele służb. Okazało się, że nikt nie tonie, a do drona… pomachał wędkarz.

W sobotnie popołudnie, 22 lutego, świebodzińskie służby zostały otrzymały zgłoszenie, że na jednym ze zbiorników załamał się lód i mężczyzna, który wpadł do wody, macha rękoma. Zgłaszający zauważył to z drona, którym przelatywał nad jeziorem. Świebodzińscy policjanci i strażacy przeszukali jeziora Zamecko i Lubinieckie. – Nigdzie nie było jednak osoby potrzebującej pomocy, ani miejsca, w którym widoczna byłaby wyrwa w lodzie – mówi st. asp. Marcin Ruciński, rzecznik policji w Świebodzinie.

Po rozmowie z operatorem drona, okazało się, że widział on z dużej wysokości wędkarza, który w rzeczywistości postanowił pomachać do drona. – Miało to wyglądać na wzywanie pomocy, ale mężczyzna łowiący ryby poinformował mundurowych, że nic mu nie zagraża – mówi st. asp. Ruciński.

Ta historia wydaje się być zabawna, jednakże ryzyko wpadnięcia do zimnej wody, kiedy załamie się pod człowiekiem lód jest realne i bardzo niebezpieczne. Pokrywa lodowa ciągle się zmienia i może nie być wystarczająco gruba, aby po niej chodzić. W różnych miejscach może mieć ona inną grubość oraz mogą występować pęknięcia, których nie da się łatwo zauważyć. – Pamiętajmy, aby dla własnego bezpieczeństwa lepiej nie wchodzić na lód – mówi rzecznik policji.

Poprzedni artykułSzczyt głupoty. Jeździł samochodem po zamarzniętym jeziorze. Załamał się lód (ZDJĘCIA)